środa, 4 lutego 2015

02

*16.11.15*
Śmierć. 
To najgorsze co może się przydarzyć. 
Człowiek się rodzi. 
Żyje. 
Umiera. 
Nie ma przyczyny, czemu nam zabierają bliskich.
 Wczoraj dostałam list z jego jednostki.
Przyniósł go, jego przyjaciel - Ian.
 Wstrząsnęły mną dreszcze strachu,
 Które, niestety, okazały się całkowicie uzasadnione
Napisano, że zginął.
ZABILI GO!!
Jego!
Mojego ukochanego...
Christian Callmer nie żyje.  
Mój mąż...
Z moich ust wydobył się wielki krzyk i szloch.
Ian podniósł mnie i usadził na kanapie. 
Opowiadał mi, jak Christian bardzo się cieszył, że zostanie tatą. 
Że napisał do mnie list, ale nikt, przez ostrzał, nie mógł go dostarczyć. 
Opuścił mnie, a ja zostałam sama. 
Z dzieckiem oraz dwoma listami... 


28.10.15, Afganistan
Kochana Cleo!!!
Nawet nie wiesz, jak bardzo się za Tobą stęskniłem. Za Twoim uśmiechem,za Twoim zapachem, za Twoim śmiechem, za Twoim wzrokiem błądzącym po mnie, gdy powiem coś głupiego, za pocałunkami, za przytulaniem, za wspólnym gotowaniem, za tym, że gdy się budziłem, ty zawsze byłaś przy mnie. 
Napisałem już list i czekał, aż przylecą, żeby je zabrać, lecz otrzymałem od Ciebie wiadomość. 
Najważniejszy List w moim życiu. 
Przeczytałem go kilka razy. 
Nawet nie możesz sobie wyobrazić, jak się ucieszyłem. 
Wyjąłem z kieszeni Twoje zdjęcie i pocałowałem, Taylor, patrzył na mnie jak na wariata. 
Gdy mnie spytał o co chodzi. Wykrzyknąłem "Będę Tatą!"  Od razu wszyscy się zlecieli i zaczęli gratulować. USG wraz z Twoim drugim zdjęciem powiesiłem nad "łóżkiem", żeby mi o Was przypominały :)
Cała kompania zaczęła już wymyślać imiona.
Dla dziewczynki Diana. Ładnie, prawda? Dla chłopca, najdłużej się spierali, ale wyszło na to, że będzie Navid - jak ten bohater w "90210". 

Już niedługo będziemy razem. Wszyscy się wycofują. My również. Uwierz kochanie, na święta przywieziemy Naszych rodziców i zaprosimy rodzeństwo. Będzie wspaniale!

Kocham Cię <3
Christian



Po przeczytaniu, łzy płynęły z jeszcze szybszym tempem. 
Kartka była prawie cała mokra od łez. 
Spojrzałam na drugą kopertę. 
Mimo niechęci i bólu, który rozdzierał moje serce na kawałki,
 otworzyłam ją wolnym ruchem noża. 
Lecz nie dane mi było ją przeczytać. 
Zaczął mnie okropnie boleć brzuch.
Włożyłam list do torebki i zadzwoniłam po moją przyjaciółkę - Cassi.
Zawiozła mnie do szpitala. Tam lekarze podali mi jakieś środki i zasnęłam.
Obudziłam się rano. 
Przy łóżku siedzieli moi rodzice i rodzice Christiana.
Wszyscy płakali. 
Ja - bo straciłam męża
Rodzice - bo stracili syna i zięcia 
Z niewyraźnego bełkotu mamy zrozumiałam jedno.
Jeszcze chwila i bym straciła moje maleństwo.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz